niedziela, 12 lipca 2020

Lola i Matt

Spotkałam dawno niewidzianą przyjaciółkę. Ma na imię Lola. Kiedyś byłyśmy bardzo blisko, potem nasze ścieżki trochę się rozeszły. Ogromnie ucieszyło mnie to spotkanie, bo Lola jest kolorową, zabawną, pełną fantazji dziewczyną. Ciut egzaltowaną i z tendencją do głębokiego, intensywnego przeżywania wszystkiego, ale jedno jest pewne - z Lolą nie ma nudy. Pogadałyśmy trochę od serca i zwierzyła mi się, że chce pisać blog. Ucieszyłam się, bo kto jak kto, ale ona to ma parę rzeczy do opowiedzenia. Ja z kolei powiedziałam jej o poście, którego ostatecznie nie opublikowałam i zgodziłam się, żeby to ona niedługo opisała tę historię. 
Nie ma to jak po przerwie spotkać kogoś bliskiego i nadal mieć z nim taki sam serdeczny kontakt. Choć, to prawda, że musiałyśmy sobie parę spraw wyjaśnić...
Ciekawa jestem jej bloga, tego jak się zmieniła przez ostatnie lata, jak teraz postrzega życie...

Dam Ci znać, Świecie, jak tylko Lola coś napisze, obiecuję 😊.
 
* * *

Ponieważ ostatnio byłam mocno zajęta swoimi prywatnymi sprawami, nie śledziłam co dzieje się w "mediach ducha" :), ale przekonałam się o jednym - (piszę to oczywiście z wielkim szacunkiem i ukłonem dla wszystkich moich poprzednich nauczycieli i mentorów, którzy byli kiedyś moimi latarniami na drodze, odpowiednimi na tamte ścieżki i etapy) - postawa jakiej nauczyłam się przez ostatnie lata od Matta Kahna, tak bardzo bliska memu sercu, sprawdziła się w moim codziennym życiu po raz kolejny. 
Wydarzyła się u mnie poważna życiowa zmiana ( i kilka pobocznych), a te jak wiemy, zawsze wiążą się z uaktywnianiem się wielu stanów emocjonalnych, wzorców, nawyków itd. Mówiąc wprost - z dużym eustresem i dystresem.  I nie chodzi o to, czy wszystko układa się po mojej myśli czy nie (akurat w tej zmianie i jak dotąd, tak 😊). Chodzi o to JAKIM JESTEŚ DLA SIEBIE WSPARCIEM I PRZYJACIELEM w trakcie przechodzenia przez zmianę. Jasne, że mam "zewnętrzne" osoby, które mnie kochają i wspierają, i bardzo im jestem wdzięczna. Bardzo.
Chodzi jednak o ten moment, gdy w Twoim ciele pojawiają się silne odczucia, w Twojej głowie, szybciej niż zwykle, płynie strumień myśli, a to wszytko odbywa się przecież w Twoim wnętrzu. Gdzie wtedy jesteś? Odwracasz się plecami, ignorujesz, rozpraszasz, przekierowujesz uwagę? Czy kierujesz uwagę na siebie, do siebie, szepczesz sobie życzliwe słowa, obejmujesz się ramionami, stoisz po swojej stronie i robisz to wszystko, co zrobiłbyś dla najbliższej, ukochanej osoby na świecie? Jeśli nie, a czytasz te słowa - poczytaj tego bloga, sięgnij po książki Matta Kahna, posłuchaj Go na YT czy FB. Albo skorzystaj ze światła kogoś innego, kto pomoże Ci nauczyć się tak siebie traktować. 
Mnie, czekają kolejne zmiany, dużo zmian przez najbliższe miesiące, takie których się spodziewam i te drugie 😉 - nieoczekiwane, ale wiem, że tak czy owak, jest przy mnie non stop, ktoś, kto bardzo mnie kocha - ja sama, pisząca te słowa. 💗 

* * *

Nie dotarłam jeszcze do końca warsztatów z Mattem, w Minneapolis [czyli w Jego domu :), online], ale natrafiłam na coś krótkiego, czym chcę się podzielić. 

Źródło: strona FB Matta Kahna


"Zanim cokolwiek można naprawić, najpierw musisz dowieść, że jest to zepsute. 
Być może powodem, dla którego wydaje się, że jest w tobie tak wiele rzeczy niemożliwych do naprawienia jest to, że sam pomysł iż coś jest popsute to jedynie kwestia postrzegania. 

Rzecz jasna, nic w tobie nie jest zepsute ani mniejsze od sumy całości. Teraz to może nie być dokładnie takie jak byś chciała, lecz za jakiś czas, będzie dokładnie tak jak sobie wyobrażałaś, a nawet więcej – kiedy tylko nadjedzie odpowiednia chwila". 

I tu muszę jeszcze raz napisać, i uczulić Cię, Świecie - nie przegap najnowszej książki Matta ("Wszechświat zawsze ma plan"), którą właśnie przekazałam do wydawnictwa Biały Wiatr, dowiadując się przy okazji, że zostanie wydana wcześniej niż planowano - już końcem lata. Najlepiej zapisz się na nią, albo coś 🥰 - bo jest wspaniała! Kojąca, otwierająca, odświeżająca, dodająca lekkości duszy, poprawiająca nastrój i bardzo wzmacniająca zaufanie do Życia. Jak Matt to robi, nie mam pojęcia, ale w jego pisaniu jest magia. Koniec kropka. 
  
* * *

W ostatnią sobotę Matt prowadził na fejsbuku tzw Facebook Love :) [zamiast Facebook Live;) ]
Nie przetłumaczę wszystkiego co mówił, ale warto posłuchać nawet bez pełnego rozumienia, bo fajna energia, zaraz zamieszczę link. TUTAJ

Oto co najważniejsze:
 
1. Połóż dłoń na sercu, żeby przypomnieć sobie, że jesteś tu po to, aby wspierać i dodawać otuchy  każdemu uczuciu w sobie, żeby czuło się bezpieczne, żeby było słyszane, widziane i rozpoznane. 
Trzymając dłoń na sercu, okaż sobie miłość słowami, które tym razem wcale nie brzmią "kocham cię". 
Zwróć się do swojego serca i powiedz - "chcę Cię poznać". Czy to nie piękne, powiedzieć swojemu sercu CHCĘ CIĘ POZNAĆ. Powtórz to zdanie parę razy - chcę cię poznać. Chcę cię poznać.
Mów to do najbardziej niewinnej części siebie - czyż nie to są słowa, które chcieliśmy i chcemy słyszeć, które usuwają lęk przed byciem odrzuconym... CHCĘ CIĘ POZNAĆ.
W niektórych z nas słowa "kocham cię" wywołują wspomnienia o osobach, sytuacjach, gdy za takimi deklaracjami przychodziły później bolesne doświadczenia. Dlatego dziś przemów do swojego serca słowami "chcę cię poznać".

2. Pójdźmy dalej - jaka jest część ciebie, którą najtrudniej ci kochać? Co to jest, co najtrudniej ci w sobie kochać? Jaką rzecz w tobie najtrudniej ci kochać? 

Ktoś z uczestników tego video spotkania napisał - "brak poczucia bezpieczeństwa". Matt wyjaśnia - to nie znaczy, że masz lubić brak poczucia bezpieczeństwa w sobie, czy że to jest twoja najwyższa prawda. To znaczy tylko, że odczuwany przez ciebie brak poczucia bezpieczeństwa TAK SAMO ZASŁUGUJE NA MIŁOŚĆ jak wszystko inne.
Powiedz zatem - nie muszę lubić tego odczucia jakim jest brak poczucia bezpieczeństwa, ale zasługuje ono na miłość tak jak każde inne. 
Magia, która się wtedy wydarza polega na tym, że sugerujemy, iż miłość już nie jest  jakąś "nagrodą" za dobre sprawowanie i nawet te części nas, które nie zachowują się wzorowo czy nie są miłe, zasługują na naszą szczerą miłość.
A jeśli czujesz, że nie zasługujesz na miłość? To także jest stan, który zasługuje na naszą miłość. Powiedz; to w porządku, że mam poczucie, że nie zasługuję na miłość. Nawet poczucie nie zasługiwania na miłość, zasługuje na miłość.

I popatrz, mówi Matt, ja wcale nie zmuszam cię, żebyś lubił czy kochał coś, czego nie lubisz i nie kochasz. Zachęcam cię tylko, abyś uznał, przyznał, że to coś, co powoduje w tobie dyskomfort, tak samo zasługuje na miłość jak wszystko inne
Możesz powiedzieć do tego uczucia niezasługiwania na miłość; widzę cię, słyszę cię i rozumiem, że nie czujesz się godzien miłości, ale ja będę wciąż wierzył, że zasługujesz na miłość, tak długo, aż w końcu i ty będziesz gotów to przyjąć. 
To w porządku, że jest w nas taka część, która uważa, że nie zasługuje na miłość. Naszym zadaniem nie jest być jej terapeutą i wymuszać zmianę, żeby poczuła się inaczej. My mamy ją kochać, niezależnie od tego czy czuje się godna miłości czy nie i niezależnie od tego, czy przyjmuje naszą miłość czy nie. Dobry rodzic nie kocha dziecka tylko wtedy, gdy ono przyjmuje jego miłość. Dobry rodzic po prostu kocha dziecko i pozwala mu przyjmować ją lub nie, tak jak chce.

Ktoś ze słuchaczy napisał na czacie, że także nie czuje się pewnie, na co Matt - wszyscy w mniejszym lub większym stopniu czujemy się niepewnie. Każdy z nas. Ja też. I to jest właśnie ta część mnie, która dostaje miłość. 
Najważniejsze, by nie zaprzeczać i uszanować prawdy tych części w nas. I kochać je pozwalając, by wzięły sobie tak dużo albo tak niewiele naszej miłości jak chcą i potrafią. Pozwól, aby znalazły swoje poczucie bezpieczeństwa dzięki temu, że ciągle traktujesz je życzliwie, z miłością i szacunkiem. 

 Kolejna osoba pisze - skłonność do osądzania. Matt tłumaczy, że często nasze osądzanie wynika z lęku, że ktoś inny nas skrytykuje czy oceni. To rodzaj wzorca "poluj, żeby nie polowano na ciebie" albo "rań, żeby nie być ranionym". 
Połóż więc dłoń na sercu i powiedz na głos: Nie muszę lubić osądzania, ale zasługuje ono na kochanie tak jak wszystko inne.
Patrząc oczami miłości, co tak naprawdę mówi do nas osądzanie? Mówi ono - czuję się tak niepewny i bezwartościowy, że odpycham od siebie innych za pomocą krytycyzmu, żeby dla nikogo nie być obiektem do wykorzystania czy przemocy. Zatem, osąd jest w rzeczywistości lękiem przed zranieniem.
A czy to coś złego, że boimy się zostać zranieni? To nic złego, że boimy się, iż zranienia z przeszłości mogą się znów powtórzyć. Czy to nie jest w porządku, że jest taka część nas, która nie wie jak poczuć się w sobie bezpiecznie? Czy to nie jest w porządku, że istnieją w nas takie części, które błagają o najbardziej rozsądne rozwiązania miłości poprzez najbardziej nierozsądne projekcje i scenariusze? Czy to nie w porządku, że jesteśmy tak doskonale niedoskonali? I czy nie jest w porządku, że każda z naszych niedoskonałości jest tak doskonale stworzona, żeby sprowadzić nas na powrót do kochania siebie, do własnej miłości? 

Powiedz więc do swojego serca - kocham cię. Kocham cię. Kocham cię.
Wszystko w porządku, niepewności. Witam cię w domu. Kocham cię. 
Wszystko już dobrze, krytycyzmie. Witam cię w domu. Kocham cię.
Wszystko w porządku, osądzie. Witam cię w domu. Kocham cię. 
Już wszystko w porządku, lęku. Witam cię w domu. Kocham cię.

Poczuj zmiany zachodzące  w twoim układzie nerwowym, gdy pozwalasz, by miłość do siebie kotwiczyła w tobie twoje własne promienne pole energii.
Daj sobie parę minut, aby przyjąć to, co właśnie jest ci dawane. Dar przyzwolenia. Dar bycia dokładnie takim jaki jesteś. I pamiętaj, że to jaki jesteś w tym momencie jest dokładnie tym, co jest najważniejsze, abyś stał się tym, kim masz się stać w następnej chwili i kolejnych. Bez tego kim jesteś teraz i kim dzięki temu się stajesz, nie mógłbyś w przyszłości stać się, być tym, kto urzeczywistni twoje najwspanialsze przeznaczenie. Bez ciebie takiego jak teraz, twoje najwyższe przeznaczenie nie miałoby miejsca do wylądowania :). 

Zatem, poświęćmy chwilę, aby uhonorować te części nas. Możemy powiedzieć - może obawiam się tych części mnie, może nie wiem jak je kochać... Moim zadaniem jest jednak przypominać sobie, że one także zasługują na miłość jak wszystko inne.
Może jesteś gotów je kochać, a może potrzebujesz poczuć się z nimi bezpiecznie, zanim będziesz potrafił je kochać. Ale pamiętaj, że one są jak dzieci, które poprzez odreagowywanie i atakowanie błagają o uwagę i uznanie. Czy to nie w porządku, że te najbardziej niewinne części nas często szukają naszej uwagi za pomocą niekoniecznie niewinnych sposobów? To pouczające, prawda?
Czasami tak bardzo "pracujemy" nad sobą, że zapominamy o tym, żeby kochać te części nas, które wzrastają i dojrzewają wielkokrotnie przejawiając bardzo niedojrzałe zachowania, percepcje i reakcje.

Połóż więc dłoń na sercu i powtórz - kocham cię. Kocham cię. Kocham cię. 

A wszystko, co robisz dla siebie, robisz jednocześnie dla każdego innego serca na tej planecie. I to jest dobra wiadomość. 

* * * 

Fot. Moanika
Po prostu, kochaj. Bo jak nie ty, to kto, Świecie?

Słonecznego tygodnia. Kocham Cię.



3 komentarze:

  1. Esencja Matta. I to przypomnienie tak ważne dla mnie w tej chwili:

    " Zwróć się do swojego serca i powiedz - "chcę Cię poznać".
    Czy to nie piękne, powiedzieć swojemu sercu CHCĘ CIĘ POZNAĆ".

    Piękny wpis, dziękuję:)

    OdpowiedzUsuń
  2. I jeszcze uśmiech Wszechświata. Wpis o 22:22 :)
    I musze jeszcze napisać, że cieszę się z pomysłu Loli co do pisania bloga. Teraz jestem daleko, ale w pewnych okresach życia widywałam Ją często. Może nawet częściej niż Ty:) xx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) Tak być może, cieszę się. Może czasem opowiesz mi o niej. Zobaczymy o czym będzie pisać. Aż jestem ciekawa :D

      Usuń